- „Frankenstein: Czy my wszyscy nie tworzymy potworów?”
Boże! Jak ja mogłem stworzyć taką istotę?” – krzyczy Victor Frankenstein, gdy jego eksperyment otwiera żółte, wodniste oczy. Od tych słów pragnąłbym rozpocząć swój felieton, prawdziwe pytanie brzmi: czy my, ludzie, nie powtarzamy wciąż jego błędu? Mary Shelley napisała Frankensteina w 1818 roku, ale historia naukowca, który traci kontrolę nad swoim dzieckiem, jest dziś bardziej aktualna niż kiedykolwiek. Chociażby za sprawą różnego rodzaju chatbotów, chęci tworzenia robotów przez ludzi, które docelowo mają zastąpić nas w wykonywaniu tych mniej przyjemnych obowiązków. Piszę swoje przemyślenia, korzystając również nieironicznie z tych dobrodziejstw , jakimi jest sztuczna inteligencja . Integracja w społeczeństwo tych „dobrodziejstw” staje się integralną częścią naszej codzienności. Czytając powieść Frankenstein jak i oglądając adaptacje, odnosiłem niejednokrotnie wrażenie, jakoby raz że postać Victora Frankenstein-a była wzorowana na postaci Prometeusza , z domieszką geniuszu Volty i Galvaniego. Volta pamiętajmy jest uznawany w świecie nauki jako twórca „baterii” ( czyt. stos Volty) , natomiast Galvani był człowiekiem który wcześniej udowodnił „iskrę życia „ jak to wtedy określił , mówimy o impulsie elektrycznym, który jest siłą napędową mięśni. To właśnie dzięki „iskrze życia” jak i później zainspirowany tym odkryciem stos Volty spowodował ostatecznie do powstania postaci Victora Frankenstena. - Nowy Prometeusz w dresach i smartfonie
Victor chciał być bogiem. W dzisiejszych czasach nie jest nam potrzebna już zakazana wiedza alchemików – mamy sztuczną inteligencję, edycję genów i nieograniczoną moc obliczeniową. A wszystko szykuje się, że w niedługim czasie będziemy na skalę konsumencką mogli kupić sobie robota. Nie mówię tutaj o robotach sprzątających , którego jednego egzemplarza sam jestem szczęśliwym posiadaczem od pewnego czasu. Mówię bardziej o robotach w stylu Optimus (znanych również jako Tesla Bot nie mylić z Optimusem prime) Elon Musk właściciel między innymi firmy Tesla odpowiedzialnej za samochody o tej samej nazwie , w przyszłości również i tesla boty ostrzega przed AI, a jednocześnie finansuje Neuralink, oraz budowę robotów, jego samochody również są wyposażone w autopilot do jazdy z sztuczną inteligencją. Meta tworzy chatboty, które zaczynają dziwnie się zachowywać. To tworzy pytanie „Czyżbyśmy znów bali się własnych stworzeń?”
Shelley pisała w epoce rewolucji przemysłowej, gdy maszyny zastępowały ludzi. Dziś ChatGPT pisze wiersze, a roboty chirurgiczne operują precyzyjniej niż ludzie. Gdzie jest granica? Victor też sądził, że ją zna. - Potwór, którego sami stwarzamy
„Jestem zły, bo jestem nieszczęśliwy” – mówi Stwór, powszechnie znany jako Frankenstein. Ale kto go takim uczynił? Frankenstein ucieka, społeczeństwo rzuca kamieniami, a potem dziwimy się, że istota zszyta z fragmentów trupów nie jest uosobieniem dobroci.
Czy nasze „potwory” nie rodzą się tak samo? Algorytmy social media, które radykalizują politycznie, przykład bota od Microsoft który jawnie utożsamiał się z poglądami Nazistowskimi. Drony, które „same” wybierają cele. Systemy, które utrwalają nierówności. Tworzymy je, a potem udajemy, że nie mamy na nie wpływu. Czy tak właśnie chcemy widzieć naszą koegzystencję z sztuczną inteligencją? Czy bardziej jako coś co będzie dla nas pomocne , dobre z natury a nie powód do narzekań w masmediach o „głupiejące społeczeństwo” „degradację społeczną” czy scenariusze nihilistyczne rodem z Terminatora. Pomimo częściowego pesymizmu filozoficznego,
który towarzyszy mi, w myślach o sztucznej ineligencji myślę , że odpowiednio poprowadzona będzie nam służyć. - „Frankenstein” jako lustro
Może prawdziwym horrorem tej powieści nie jest laboratorium pełne zwłok, lecz to, że każdy z nas ma w sobie coś z Victora:
• Rodzice, którzy oczekują, że dziecko spełni ich niespełnione marzenia, rzeczy których bali się podjąć w czasie swojej młodości, w czasach wczesnego rodzicielstwa „bo dziecko”
• Politycy, którzy rozpętują ideologie, a potem nie potrafią ich kontrolować, którzy nie potrafią przedewszystkim zachęcić do siebie społeczeństwa i sprawić żeby czuło się w swoim kraju bezpieczne, szczęśliwe.
• My wszyscy, gdy bezrefleksyjnie klikamy „akceptuję” w regulaminach, z których nic nie rozumiemy, którzy dokładamy cegiełkę do samouczenia się maszynowego algorytmów sztucznej inteligencji. Która później , karmiona niewłaściwymi , nie wartościowymi treściami staje się , bełkotem w odmentach internetu przyczyniającym się do degradacji intelektualnej ludzi.
Wnioski: Czy możemy uniknąć losu Frankensteina?
Shelley nie daje odpowiedzi, ale zostawia ostrzeżenie: każda rewolucja – naukowa, technologiczna, społeczna – niesie niewidoczne koszty. Może więc zamiast pytać „Czy potrafimy to zrobić?”, powinniśmy zacząć od „Czy powinniśmy?”. Czy tak naprawdę , co chcemy osiągnąć, czy będziemy w stanie to kontrolować i jakie konsekwencje to za sobą przyniesie?
A Potwór? Wciąż czeka w mroku, przypominając, że każdy akt tworzenia to też zobowiązanie. I że najgroźniejsze potwory nie mają zielonej skóry i śrub w szyi – tylko ludzkie twarze swoich twórców. Prawdziwe potwory siedzą w każdym z nas.