Ile razy zdarzyło Ci się wrócić do ulubionego anime, choć znasz każdą scenę na pamięć? „Fullmetal Alchemist: Brotherhood”, „Cowboy Bebop”, „Samurai Champloo”… znamy zakończenie, wiemy, kto zginie, kto przetrwa, a jednak wracamy. Po co?
Bo to nie tylko historie – to bezpieczne światy, które dają nam coś, czego nie znajdujemy nigdzie indziej. Każdy odcinek to mały azyl. Powrót do znajomych postaci, które – mimo że fikcyjne – często znają nas lepiej niż my sami.
To trochę jak z zapachem starej książki albo dźwiękiem konsoli startującej ulubioną grę z dzieciństwa. Nostalgia, ale nie tylko. Wracamy, bo z wiekiem odkrywamy te same sceny na nowo. Inaczej rozumiemy motyw poświęcenia, straty, odwagi. To, co jako dzieci nas bawiło, jako dorośli interpretujemy głębiej.
Anime nie starzeje się. Starzeje się tylko nasz punkt widzenia – i to właśnie czyni te powroty tak wartościowymi.
Więc jeśli znów masz ochotę odpalić coś, co widziałeś dziesięć razy… po prostu to zrób. To nie strata czasu – to powrót do siebie.
Felieton autorstwa Lumoriela –
kreatywnego ducha i stałego współpracownika naszej strony. Jego teksty pojawiać się będą cyklicznie, zawsze z nutą refleksji i pasji do fantastyki, anime i gier.